Dom w Jordanowie – czy musiało do tego dojść?
0 (0)

 

 Fakty o działalności domu na podstawie materiałów z kontroli domu, zamieszczonych w sieci.

fot. Pixaby

                                   Długo zastanawiałem się jaką formułę zastosować, aby ustosunkować się do omawianego tematu. Nie chcę zostać zaliczony do osób, które sytuację w Domu w Jordanowie wykorzystują do krytyki i zasadności prowadzenia domów przez siostry zakonne oraz krytykujących wszystko, co jest związane z kościołem. Nie mogę zgodzić się, aby przy tej okazji krzywdzić siostry zakonne pracujące i kierujące domami pomocy z pełnym poświeceniem, zgodnie z regułami prawa. W domach tych pracują również z pełnym oddaniem pracownicy świeccy, świetnie wykształceni fachowcy, których nie można wrzucać do jednego worka z pracownikami domów działających niezgodnie z obowiązującymi zasadami oraz przepisami prawa, naruszającymi prawa człowieka.  Wszystko zależy od postawy ludzi pracujących w domach, instytucji prowadzących oraz nadzorujących domy.  Śmiem postawić tezę, że wśród domów świeckich znalazłby się podobny do Jordanowa. Oby ta teza nie znalazła potwierdzenia w rzeczywistości i okazało się, że Jordanów był takim ostatnim domem. Nie mogę się zgodzić na upolitycznianie tej sprawy. A o próbie jej upolitycznienia świadczą wypowiedzi posłów wszystkich opcji politycznych w naszym kraju. Niekiedy ich wypowiedzi wskazują na to, że tak naprawdę systemu prawnego działania domów w Polsce nie znają. O tym, jak politycy wszystkich opcji psuli wprowadzony 1997 r system pracy domów, nie licząc się z opiniami środowiska pomocy, napiszę w kolejnym artykule. Każda wprowadzana przez nich zmiana w ustawie o pomocy społecznej czy Rozporządzeniu o funkcjonowaniu domów, miała wpływ na to, że do takiej sytuacji jak w Jordanowie mogło dojść.   Dlatego, niech politycy w tej sprawie najlepiej milczą. 

              Odnosząc się do sytuacji w Jordanowie, nie interesuje mnie instytucja prowadząca dom, kto był dyrektorem tego domu, czy była   to siostra zakonna czy pracownik świecki. Dla mnie jest to dom pomocy przeznaczony dla dzieci, młodzieży niepełnosprawnej intelektualnie, z 50 miejscami.  Dla mnie istotne jest, czy organizacja tego domu, zatrudnieni pracownicy byli w stanie zapewnić swym podopiecznym właściwą zgodną z przepisami prawa opiekę. Nie chcę tego robić na podstawie doniesień medialnych, liczą się fakty zapisane w oficjalnych dokumentach. W tym przypadku umieszczone na stronach Małopolskiego Urzędu Wojewódzkiego. Są nimi: protokoły kontroli i wystąpienia pokontrolne skierowane do dyrektora domu w latach 2012, 2016, 2020 roku. Ważnym dla mnie jest także, że treści tych protokołów Siostra Dyrektor nigdy nie   kwestionowała i je podpisała. 

Należy zadać sobie pytanie: Czy do takiej sytuacji opisanej w mediach mogło dojść?

Analizując treści poszczególnych protokołów można stwierdzić, że podstawowe zagadnienie w każdym z protokołów jest następujące: prowadzenie i organizacja domu zgodnie z obowiązującymi jasnymi przepisami prawa. Dlatego biorąc pod uwagę zarzuty w stosunku do domu sformułowane w artykule Wirtualnej Polski, można przyjąć do ich potwierdzenia lub obalenia zagadnienia z następujących obszarów pracy domu (w dokumentach opisywane są one w mniejszym lub większym stopniu, w zależności od kontrolujących dom inspektorów). 

– działalność zespołu terapeutyczno-opiekuńczego, skład zespołu, wskaźnik zatrudnienia w zespole, zatrudnieni specjaliści, sposób opracowywania planów wsparcia mieszkańca, aktualizacja i ocena realizacji, faktyczna praca pracowników pierwszego kontaktu;

– prowadzenie zajęć terapeutycznych, udział mieszkanek w zajęciach, dostosowanie zajęć do potrzeb i możliwości mieszkanek;

– współpraca pracowników pierwszego kontaktu i kierownika zespołu terapeutycznego z opiekunami prawnymi, rodzinami mieszkanek;

– współpraca dyrekcji z rodzinami mieszkanek, wymiana informacji;

– przestrzeganie praw mieszkanek, samorządność mieszkanek;

– zabezpieczenie majątku mieszkanek i bezpieczeństwo ich zasobów pieniężnych;

– przestrzeganie przepisów w zakresie stosowania przymusu bezpośredniego w celu zapewnienia bezpieczeństwa przed zagrożeniem dla życia i zdrowia własnego i współmieszkanek, prowadzenie w tym zakresie prawidłowej zgodnej z przepisami dokumentacji.  Jest to istotne zagadnienie w przypadku Jordanowa, ponieważ w tym typie domu stosowanie przymusu jest nieuniknione.

Analizując protokoły z kontroli przeprowadzonej przez inspektorów wojewódzkich Małopolskiego Urzędu Wojewódzkiego w roku 2012 i 2016, na terenie domu, wg. mojej oceny, inspektorzy byli bardzo wyrozumiali. Co prawda protokoły pisane były szablonowo wg. zapisów zawartych w Rozporządzeniu Ministra w sprawie funkcjonowania domów i niektóre informacje są lakoniczne, jednak można z nich wnioskować, że ze znajomością i stosowaniem przepisów bywało różnie. Niektórych wymienionych wyżej zagadnień wcale nie dotykają.

W roku 2012 stwierdzono w obszarze prowadzenia, opracowywania i aktualizacji planów wsparcia braki w zapisach sprzed kilku lat, cytuję: „Analiza kart mieszkanek domu wykazała, iż ostatnie adnotacje pochodzą sprzed kilku lat. W toku kontroli poinstruowano o konieczności aktualizowania zapisów przynajmniej raz w roku lub na bieżąco, w sytuacji istotnych zmian.” W zakresie organizowanej terapii stwierdzono „Dom zapewnia mieszkańcom udział w różnych formach terapii zajęciowej z zakresu gospodarstwa domowego, papieroplastyki, zabawkarstwa, zajęć plastycznych, muzykoterapii. Ponadto oferowane są zajęcia w sali doświadczania świata oraz w sali rehabilitacyjnej, 5 pomieszczeniach do fizykoterapii i hydromasażu.”  W zakresie zatrudnienia stwierdzono co następuje: „Wskaźnik zatrudnienia ww. zespołu na dzień kontroli w przeliczeniu na pełne etaty, przypadający na jednego mieszkańca wynosił 0,63 i spełnia wymagania standardu, który w przypadku placówki dla dzieci i młodzieży niepełnosprawnych intelektualnie określono na poziomie wskaźnika 0,6.” Ważne jest tutaj wykaz stanowiskowy zatrudnionej kadry: lekarz psychiatra -0,2 et., fizjoterapeuta -1et. Pracownik socjalny -1 et, rehabilitant-0,5 et, pielęgniarka -2 et., opiekunka – 6 et, pokojowych – 13 et., krawcowa -1 et. oraz 8 wolontariuszy w wymiarze 4 et.

                         Do analizy zatrudnienia jeszcze powrócę, lecz trudno nie zadać pytania, dlaczego występuje tak duża liczba osób zatrudnionych   na stanowisku pokojowych a brak wśród specjalistów etatowych – psychologa, oligofrenopedagoga, tak potrzebnego specjalisty w tym typie domu. Do sprawy psychologa jeszcze powrócę przy omawianiu roku 2020. Wizytujący inspektorzy nie ustosunkowali się w protokole do zatrudnienia specjalistów w zespole terapeutyczno opiekuńczym. Dla tego domu, ze względu na powstawanie napięć, agresji i innych charakterystycznych dla schorzeń mieszkanek zachowań, brak etatowego psychologa budzi zastanowienie.

                    Ważną rolę   w każdym domu spełnia system szkoleń, który stanowi podstawę pracy z mieszkańcem, szczególnie w zakresie praw mieszkańca i kierunków podejmowanej terapii. W tym domu taki system nie istnieje lub działa połowicznie.

                    Zastrzeżenia kontrolujących dotyczyły także dysponowania pieniędzmi mieszkanek, dokonywania zakupów i ich dokumentowania.   W tym typie domu większość mieszkanek zarządza swymi środkami pieniężnymi głównie przy pomocy pracowników. W Jordanowie tylko w przypadku 2 mieszkanek opiekun prawny osobiście zarządza środkami.   Zastrzeżenia w temacie dysponowania środkami mieszkańców zdominowały wystąpienie pokontrolne. Należy przypuszczać, że zalecenia zostały wykonane.

                       W 2016 roku   kontrolę przeprowadzały inne osoby niż w 2012.  Ustalenia zespołu kontrolnego potwierdziło przestrzeganie obowiązujących standardów. W opisie zastosowano stwierdzenia wg. Rozporządzenia. Nie wymieniono jednak stanowisk zatrudnionych w zespole terapeutyczno -opiekuńczym osób, potwierdzono jedynie stan zatrudnienia jak w 2012 roku. Wydano jedno zalecenie następującej treści: „Ustalanie przez kierownika zespołu terapeutyczno-opiekuńczego lub przez pracownika wskazanego przez dyrektora domu, we współdziałaniu z innymi pracownikami zespołu terapeutyczno-opiekuńczego oraz z mieszkańcem domu lub jego przedstawicielem ustawowym rodzaj, zakresu programowego oraz wymiaru czasu zajęć mieszkańca w indywidualnym planie wsparcia mieszkańca domu.”. Tak naprawdę w pierwszym jak i drugim protokole nie wiadomo kto pełni funkcję kierownika zespołu? Czy on tak naprawdę istniał? Także i ten zespół kontrolny co prawda wspomina o pomocy psychologicznej, ale nie stwierdza, że w zespole jest psycholog. Widocznie dla zespołu kontrolnego zatrudnienie etatowego psychologa w tym domu nie było istotne. 

Kluczowe zagadnienia w omawianej sprawie

            Wszystko się nam wyjaśnia w roku 2020. Do Małopolskiego Urzędu Wojewódzkiego wpływa pisemna skarga matki mieszkanki domu. Treść tej skargi została utajniona.  Dzisiaj już wiemy, że dotyczyła ona sytuacji opisanych w artykule Wirtualnej Polski.  Rozpatrywaniem tej skargi zajął się Wydział Polityki Społecznej powyższego Urzędu. Na podstawie upoważnienia wydanego przez zastępcę dyrektora Wydziału wszczęto kontrolę doraźną domu. Jak się okazało kontrolę zdalną, można powiedzieć opartą na dokumentach dostarczonych do Wydziału przez Siostrę Dyrektor.  Decyzja o zdalnej kontroli wynikała zapewne z panującej epidemii COVID – 19. Dla mnie było to tylko działanie Urzędu na korzyść Domu. W lipcu i sierpniu 2020 roku liczba przypadków zachorowania na COVID nie była wielka. Można było w kraju przeprowadzić wybory Prezydenta RP, a nie można było przeprowadzić kontroli na miejscu w domu? W przypadku takich zarzutów wyjaśnianie skargi zdalnie od razu było skazane na niepowodzenie. Bez rozmów specjalistów z mieszkankami, zainteresowanymi rodzicami, pracownikami, takiej sprawy nie uda się wyjaśnić.   Chcąc wyjaśnić sprawę o takiej wadze wystarczyło wykonać testy na COVID-19 inspektorom i wpuścić ich na teren domu. Trzeba było jednak tylko chęci w prawidłowym rozstrzygnięciu skargi i prawdopodobnie zatrzymaniu niecnych praktyk w stosunku do mieszkanek. Rozstrzygając skargę komisja nie mogła także stwierdzić, że mieszkanki były zamykane w klatce, bo jej nie zobaczyła na terenie domu. A powinnością zespołu kontrolnego było wydać natychmiastowe polecenie usunięcia tego „urządzenia tortur” z terenu domu. Nasuwa się w tej kwestii pytanie, dlaczego nie wydały takiego polecenia zespoły kontrolujące dom w roku 2012 i 2016? Nie trzeba wyobraźni widząc takie urządzenie „prosto z ZOO”, by nie zapytać, kogo się w nim zamyka. Takiej klatki nigdy nie spotkałem w żadnym domu. A domów w kraju i za granicą odwiedziłem sporo. Jak można zauważyć na stronie internetowej domu, dom posiada łóżka z podwyższonymi bokami zapobiegającymi w cywilizowany sposób przed upadkiem. Po co więc była ta klatka? 

                                Treści zawarte w protokole kontroli z roku 2020 dostarczają nam nowych informacji o domu w Jordanowie

  Liczba pracowników zespołu terapeutyczno-opiekuńczego domu zmieniła się. Jest mniejsza oczywiście. Jest to wynik zapisów nowego Rozporządzenia Ministra Rodziny i Polityki Społecznej Pani Elżbiety Rafalskiej, z sierpnia 2017 roku obniżające o 0,1 % wskaźniki zatrudnienia ustalające wskaźnik dla typu domu w Jordanowie na 0,5. Nieistotne, że rozporządzenie ustala wskaźnik na zasadzie „nie mniej niż”. Możemy na tym przykładzie zorientować się, jakie skutki wywołała taka nieprzemyślana decyzja Ministra, psująca istniejący system. Zapisy Rozporządzenia nie zmuszały Dyrektora do zmniejszania zatrudnienia, dawały jedynie możliwość pracy z mniejszą ilością załogi.  Zgodnie z protokołem kontroli w skład zespołu terapeutyczno-opiekuńczego wchodzi: pracownik socjalny 1 et., pokojowe 8,5 et, opiekun medyczny 4 et. pielęgniarka 1,5 et, opiekunki 2 et. opiekun/terapeuta zajęciowy 1 et.  fizjoterapeuta 0,5 et, rehabilitant 0,5 et. Wykazanej w zespole krawcowej i kierowcy zespół kontrolny nie zaliczył do składu zespołu. Wolontariuszy wykazano 9, w tym psychologa w wymiarze 20 godzin w miesiącu oraz 8 wolontariuszek w roli których, są siostry zakonne. Czyli w efekcie w zespole są 22 osoby co po doliczeniu wolontariuszy daje wskaźnik 0,5. Czyli właściwy wskaźnik dla tego typu domu. W domu ubyło ok. 5 pracowników. Liczba mieszkańców nie uległa zmianie i dalej nie ma w zespole specjalistów, bardzo potrzebnych w tym typie domu. O śmieszność zakrawa sytuacja, że ze względu na pandemię psycholog udzielał porad mieszkankom telefonicznie. Cytat z protokołuMieszkanki zawsze mogą porozmawiać z psychologiem, pedagogiem.  Z dniem ogłoszenia stanu epidemii na terenie Polski w związku z zakażeniami wirusem COVID-19 psycholog jest dostępny pod telefonem i takie rozmowy z mieszkankami są przeprowadzane telefonicznie. Kontrolującym przedłożono kopie grafików dyżurów za okres od mają 2019 r. do lipca 2020 r. Analiza przedłożonych dokumentów nie wykazała nieprawidłowości”.

Znając mieszkańców tego typu domu mogę stwierdzić, że porady te stanowiły porażkę terapeutyczną. 

W trakcie udzielanych wyjaśnień, Siostra Dyrektor stwierdziła cytuję za protokołem: „Siostra Dyrektor na powyższe pismo złożyła pisemne wyjaśnienia cyt.: „Przymusu bezpośredniego nie stosuje się w ogóle. W okresie od maja 2019 do lipca 2020 też nie był stosowany.

W okresie maj 2019 do lipiec 2020 odnotowano sporadyczne kłótnie słowne między czterema mieszkankami, które wykazują dużą zazdrość, dlatego Siostra Dyrektor często rozmawia z nimi na temat zachowania i kultury międzyludzkiej. Od maja 2019 do lipca 2020 nie zdarzyły się sytuacje stosowania przemocy fizycznej wobec podopiecznych przez pracowników.

W okresie od maja 2019 do lipca 2020 zdarzyły się 7-krotne ucieczki podopiecznych. Powiadamiana była policja”.

W kolejnym fragmencie protokołu po utajnionym fragmencie skargi matki mieszkanki inspektorzy stwierdzają, cytuję w całości:

 „Wyżej opisane sytuacje, które zostały odnotowane w Zeszycie raportów są niezgodne z obowiązującymi przepisami określonymi w art. 18-18 f ustawy z dnia 19 sierpnia 1994 r. o ochronie zdrowia psychicznego (Dz. U. z 2020 r. poz. 685) oraz rozporządzeniu Ministra Zdrowia z dnia 21 grudnia 2018 r. w sprawie stosowania przymusu bezpośredniego wobec osoby z zaburzeniami psychicznymi (Dz. U. z 2018 r. poz. 2459) i noszą znamiona zastosowania przymusu bezpośredniego.

Okazany kontrolującym na podstawie fotografii Zeszyt przymusu bezpośredniego nie zawiera żadnych wpisów czy adnotacji. Opatrzony jest jedynie na dwóch stronach datami od 2014 r. do 2020 r., a także obity pieczątkami Dyrektora Domu wraz z podpisem. W toku czynności kontrolnych ustalono ponadto, że Dom w powyższym zakresie nie prowadzi żadnej innej ewidencji czy dokumentacji.

Obowiązkiem kierownictwa i pracowników jednostki uprawnionej do stosowania przymusu bezpośredniego jest wnikliwe zapoznanie się z przepisami prawnymi z
w ww. ustawie oraz rozporządzeniu, a następnie ich stosowanie.”

Czyli moim zdaniem opisane w skardze sytuacje potwierdziły się. Inspektorzy uznali, że spełniają one przesłanki do uznania ich jako przymus bezpośredni. Twierdząc, że powinny one być odnotowane    ich w zeszycie przymusu bezpośredniego, nie dociekali jednak tego, kto wyraził zgodę na zastosowanie przymusu. Przynajmniej nie stwierdzili tego wprost. A było to bardzo poważne uchybienie ze strony pracownika, który go stosował bez zgody, lekarza lub wyjątkowo pielęgniarki. Sytuacje takie akceptowała Siostra Dyrektor, zapisy Raportów, bo powinna ona znać na bieżąco. 

                W wystąpieniu pokontrolnym z dnia 22 listopada 2020 roku (kontrola rozpoczęła się w dniu 29 lipca a zakończyła 31 sierpnia.) kontrolujący zespół stwierdził cytuję: „W wyniku kontroli oceniono wybrane zagadnienia działalności Domu, jakość świadczonych usług na rzecz mieszkańców, przyznając ocenę pozytywną z uchybieniem. Biorąc pod uwagę powyższe, na podstawie art. 128 ust. 1 ustawy o pomocy społecznej, proszę Siostrę Dyrektora o podjęcie działań zmierzających do usunięcia poniżej opisanych nieprawidłowości:

W toku kontroli ustalono, że sytuacje odnotowane w Zeszycie raportów noszą znamiona przymusu bezpośredniego, [TEKST WYŁĄCZONY Z JAWNOŚCI][i] Okazana zespołowi kontrolnemu dokumentacja fotograficzna przedstawiająca Zeszyt przymusu bezpośredniego prowadzonego w Dom wykazała, że w Zeszycie (…) nie wprowadzono żadnych wpisów czy też adnotacji.  Koniec cytatu”

Jedyne zalecenie pokontrolne brzmi następująco:

„ZALECENIE:

  1. Prowadzić dokumentację stosowania przymusu bezpośredniego zgodnie z zapisem art. 18c ustawy z dnia 19 sierpnia 1994 r. o ochronie zdrowia psychicznego (Dz. U.
    z 2020 r. poz. 685) oraz
    § 2 rozporządzenia Ministra Zdrowia z dnia 21 grudnia 2018 r. w sprawie stosowania przymusu bezpośredniego wobec osoby z zaburzeniami psychicznymi (Dz. U. z 2018 r. poz. 2459).
  2. Poinstruować pracowników stosujących przymus bezpośredni w zakresie okoliczności, zasad i sposobu jego stosowania.

TERMIN REALIZACJI: Niezwłocznie po otrzymaniu wystąpienia pokontrolnego”.

Podsumowanie i wnioski

                      Należy zadać sobie pytanie, czytając powyższe ustalenia zespołu kontrolnego Urzędu Wojewódzkiego, skąd się wzięło takie podsumowanie na korzyść domu i Siostry Dyrektor. Ze stwierdzeń inspektorów wyraźnie można odczytać, że sytuacje zawarte w skardze matki mieszkanki znalazły potwierdzenie w Raportach z dyżurów. W związku z tym nasuwają się kolejne pytania, dlaczego inspektorzy nie stwierdzają wprost tego, co wynika z treści protokołu, że w domu w Jordanowie stosowano przymus bezpośredni bez zgody i wbrew obowiązującym przepisom?  Siostra Dyrektor o tym wiedziała i tolerowała taki stan rzeczy. Ze względu na utajnienie nie wiadomo kto stosował ten przymus.  Zespół kontrolny, jak wynika z tekstu, nie ustosunkował się wcale do faktu, że Siostra Dyrektor złożyła fałszywe oświadczenie dla potrzeb komisji. Informowała ona, że w domu nie stosowano przymusu bezpośredniego. Jak można uznać stwierdzenia Dyrektora, że zamykanie w klatce zamkniętej ze wszystkich stron było to tylko cytując Siostrę Dyrektor” rozmową na temat zachowania i kultury międzyludzkiej „. 

Na podstawie ustaleń zespołu inspektorów należało natychmiast wystąpić o odwołanie Siostry Dyrektor i przywrócić domowi działanie we wszystkich sferach zgodnie z prawem. A Inspektorzy przyznali jej ocenę pozytywną z uchybieniem. Jak naruszanie praw mieszkańca niepełnosprawnego można nazwać uchybieniem? Taka decyzja zespołu kontrolującego i jego zwierzchników, doprowadziła do tego, że w domu uznano, że można tak   działać dalej.  No i nie trzeba było długo czekać, aby wybuchł skandal w mediach. I kto na tym cierpi?  Cierpią pracownicy innych domów, których się podejrzewa o podobne działania. Szczególnie ta sprawa dotknęła domy prowadzone przez siostry zakonne.   Całej tej sytuacji winni są także inspektorzy, którzy przeprowadzali kontrolę w 2020 roku, ich zwierzchnicy i decydenci w Małopolskim Urzędzie Wojewódzkim, którzy po ustaleniach kontroli nie zareagowali właściwie. Mieli na to dużo czasu, bo protokół kontroli podpisano 13 października a wystąpienie pokontrolne wydano z data 22 listopada. Długo jak na taką kontrolę z pozytywną oceną z uchybieniem

                          Takie zakończenie sprawy w roku 2020 przez instytucje nadzorujące pracę tego domu doprowadziły do wybuchu większej afery w czerwcu 2022 roku. Siostra Dyrektor nie zmieniła postepowania, „klatka” działała dalej. Wszyscy nadzorujący ten dom ponoszą za to odpowiedzialność. Należy zadać sobie pytanie, dlaczego Małopolski Urząd Wojewódzki, nie przeprowadził w potem kontroli sprawdzających? Przy takich wynikach kontroli w 2020 roku, należało ten dom objąć szczególnym nadzorem. Nie uczyniono tego. Cała Polska huczy na temat postępowania z osobami niepełnosprawnymi w domach pomocy społecznej, cierpią na tym dobrze działające zgodnie z przepisami prawa domy. Szczególna nagonka została przeprowadzona na domy pomocy społecznej prowadzone przez kościół katolicki i zgromadzenia zakonne.

Dokumenty źródłowe:

  1. Protokół z kontroli kompleksowej w Domu Pomocy Społecznej dla Dzieci i Młodzieży w Jordanowie, znak sprawy WP-III.431.2.4.2012
  2. Wystąpienie pokontrolne z dnia 23 kwietnia 2012 roku, znak sprawy WP-III.431.2.4.2012
  3. Protokół z kontroli kompleksowej przeprowadzonej w Domu Pomocy Społecznej dla Dzieci i Młodzieży w Jordanowie, znak sprawy WP-III.431.1.8.2016
  4. Wystąpienie pokontrolne z dnia 30 marca 2016 roku, znak sprawy WP-III.431.1.8.2016
  5. Protokół kontroli doraźnej w Domu Pomocy Społecznej dla Dzieci i Młodzieży w Jordanowie, znak sprawy WP-III.431.1.2.2020
  6. Wystąpienie pokontrolne z dnia 22 listopada 2020 roku, znak sprawy WP-III.431.1.2.2020

Opracowanie: Marek Figiel


[i]

Kolejna cegiełka – ważna w budowaniu domu- pracownik pierwszego kontaktu.
2 (1)

            Przedstawiam kolejny element pracy, który powinien na tym fundamencie budować kolejne ściany naszego domu. Dokładajmy, więc kolejne cegiełki, które w całości stanowią solidne mury naszego domu. Jeśli, wydaje się komuś, że mogą być, to cegły z rozbiórki lub drugiego gatunku i dom powstanie, to zapewniam, ale jakość jego pracy będzie marna. Te cegiełki, to tak naprawdę pracownicy pierwszego kontaktu, dla których spoiwem jest zespół terapeutyczno-opiekuńczy. A jak wspomniałem w jednym z wcześniejszych tekstów, jak spoiwo będzie marne, to cegiełki będą z tego muru wypadać i będą się tworzyć dziury. I tu znów mamy do czynienia z pracownikiem wypełniającym swą rolę autentycznie, czy tylko formalnie. To można dostrzec bardzo szybko, aby się przekonać, kto jest figurantem, a kto autentycznie pracuje. Pracownik pierwszego kontaktu jest, także wymagany Rozporządzeniem o funkcjonowaniu domów. Pracownicy pierwszego kontaktu, mają fundamentalne znaczenie dla funkcjonowania domu. Oczywiście, tylko pod warunkiem, że nie będzie on traktowany czysto formalnie, na zasadzie być musi. W domu, który przejąłem usłyszałem: u nas pracownicy pierwszego kontaktu działają, nawet w każdym pokoju było wywieszone jego imię i nazwisko. Tylko po bliższym przyjrzeniu się ich działalności stwierdziłem, że są to zwykli opiekunowie pokoju. Ponieważ, mieszkańcy, choć mogli ich nie wybierali, tylko otrzymywali ich po zamieszkaniu przez nich określonego pokoju. Bez prawa wyboru. I co formalnie byli, ale swej roli nie wypełniali. Bo jak można potraktować jako przyjaciela, którego się mu przydziela, a nawet jak się polubili i obdarzyli wzajemnym zaufaniem, to z chwilą zmiany pokoju musieli go porzucić i nawiązywać nowe kontakty. Takie formalne podejście do tej funkcji szkodzi tej instytucji, mogącej bardzo wiele zdziałać w procesie opieki i pielęgnacji. Wiedza o potrzebach mieszkańca, jego dotychczasowym życiu, oczekiwaniach, kontaktach z rodziną czy przyjaciółmi, problemach, stanie zdrowia przy wymianie informacji z pozostałymi współpracownikami może dać dużą szansę na zbudowanie realnego zgodnego z oczekiwaniami mieszkańca planu wsparcia. 

              Pracownik pierwszego kontaktu wypełnia tak wiele zadań, że musi to być brane pod uwagę w ocenie ZTO. Wiedza dobrze wykonującego zadania pracownika o swym podopiecznym jest bezcenna dla zespołu. Tylko trzeba ją brać pod uwagę. Trzeba liczyć się z tym co pracownik ma do powiedzenia. A w przypadkach wątpliwych wypracowywać wspólne stanowisko zespołu. Pracownik pierwszego kontaktu, zmuszony do wykonywania zadań zleconych przez kierownictwo w stosunku do swego mieszkańca, staje się fikcją i nie dziwie się jego wewnętrznemu buntowi. A styl pracy kierownictwa i wielość takich buntów powoduje zachwianie murów tej budowli jaką jest dom. Współpraca, pracowników pierwszego kontaktu, powoduje łatwość w rozwiązywaniu konfliktów między mieszkańcami, tworzenie wspólnot pokojowych i między pokojami. Oczywiście, podstawą dobrego funkcjonowania każdego pracownika pierwszego kontaktu jest dokonanie jego wyboru przez mieszkańca. I tego ważnego aktu nie można pomijać, wybór stanowi akceptację, a ta znowu szansę powstania niepowtarzalnej więzi i zaufania na linii pracownik- mieszkaniec. A, to jest podstawa dla dobrej nieudawanej, a realnej współpracy z mieszkańcem. Nie rozumiem, więc tym razem z punktu widzenia działania pracownika pierwszego kontaktu, na funkcjonowanie w domach niepodzielnych rządów kierowników, bez liczenia się ze zdaniem pracowników pierwszego kontaktu. Trudno mi o takich sytuacjach słuchać i je komentować. A bardzo często podczas prowadzonych szkoleń, widzę zdziwione miny pracowników o czym ja mówię. A mówię o czymś co jest podstawą dobrego funkcjonowania domu. 

               Kolejnym przekładem formalnego podejścia do instytucji pracownika pierwszego kontaktu jest określanie, kogo można, a kogo nie można wybierać. Nie można wyłączać pewnych grup zawodowych, a mających bliski i bezpośredni kontakt z mieszkańcem z możliwości wyboru. Tu zabieramy możliwość wyboru mieszkańcowi pracownika, do którego ma zaufanie. Praktycznie wszyscy pracownicy domu, wg mnie powinni poddawać się wyborowi. Bo dom, to tak instytucja, że nie ma pracowników, których mieszkaniec, by nie poznał i się nie mógł zaprzyjaźnić. Tak jest w prawdziwym domu funkcjonującym na zasadach domu rodzinnego. Wiem, ktoś powie jak, można zrobić dom funkcjonujący na zasadach domu rodzinnego z domu powyżej 100, 140 mieszkańców. Po dobrym przemyśleniu, może i pewne elementy tam się da zachować, ale jest to karkołomne zadanie. Ale nie niemożliwe, choć mi się to nie udaje w pełni w domu 170 osobowym, a w mniejszych do 100 się udawało. Czyli coś w tym jest, dobrze, że obecnie nie ma możliwości budowania większych domów. To tylko Blog, tu sygnalizuję problemy, a cały temat pracownika I kontaktu znajdziecie w zakładce Działu metodycznego Vademecum pomagajmy – skutecznie.pl. Przyjemnej, owocnej lektury życzę

 

 

Fundament i cegiełki, czyli o funkcjonującym zgodnie z potrzebami jego mieszkańców domu pomocy społecznej
5 (1)

                 Rozpoczynam tą tematykę , tekstów na blogu, aby w luźniejszy niż na stronach, bez naukowego, a bardziej z praktycznego podłoża pogadać trochę o formach i metodach pracy domu.  Do oczywistego faktu, że bez wypróbowanych form i metod pracy nie da rady pracować w tej instytucji jestem święcie przekonany. Wielu już próbowało i nie wyszli na tym dobrze. Oprę się na rozwinięciu głównie tych form , które są wymagane rozporządzeniem. Zacznę od zespołu terapeutyczno-opiekuńczego, a następnie kolejne, pracownik I kontaktu, terapia i cały program terapeutyczny. Zaczynam od zespołu, bo nasza praca jest zespołowa. Indywidualności nawet najlepiej przygotowane do pracy nie są w stanie nic zdziałać, mogą pracować mało efektywnie lub zostać same ze swymi pomysłami. 

    Praca zespołowa w domu, to podstawa wszelkich działań. Wiem, każdy powie, że to trudne, bo trudno stworzyć dobry rozumiejący się zespół. Zawsze musi być lider, a w przypadku domu wielu liderów na poszczególnych odcinkach. I tak jak zespół nie może być tylko ”formalnie „powołany i „formalnie” działający, tak zdobycie pozycji lidera nie jest łatwe. Na te pozycje trzeba sobie zapracować, właśnie w relacjach z zespołem. Jak ostatnio czytam na Facebooku, przykłady pracy, a szczególnie efekty tej pracy, szalone pomysły kierowników, to mogę pytać, gdzie jest ZTO. Prawdopodobnie jest, bo być musi, ale tylko formalnie, bo wszystko najlepiej wie Pani Kierownik, a każdy pracownik ma pracować i nie gadać, bo jak pogada, to po premii. Ja wiem , że w obecnych czasach, przy takim bezrobociu trudno o samobójców i sprzeciwieniu się kierownikowi, czy dyrektorowi. Tylko, to do niczego nie prowadzi. Powiem ostrzej w tej pracy same ambicje bycia „KIMŚ” nie wystarczą, bycie „KIMŚ” w zespole, to jest coś. A autorytetu , wiedzy, nie nabywa się wraz z angażem, czy nominacją. Na, to bycie „KIMŚ” trzeba mocno popracować. 

           Pracujący w domach, to ludzie o wielu zawodach, za wyjątkiem pielęgniarek, fizjoterapeutów, psychologów, ale i dla nich praca w domu jest bardzo tajemna i do wypracowania własnych rozwiązań. Tak naprawdę nikt nie przygotowuje do tej pracy. W moim mieście w szkołach prywatnych istnieją kierunki np. Opiekun w domu pomocy społecznej, tylko tak za bardzo nie wiem , kto je kończy. Nie miałem okazji poznać jeszcze absolwenta takiego kierunku. Udało mi się zapoznać z przedmiotami, ale nie było tam niestety tych , które stanowią podstawę funkcjonowania domu. Chodzi mi głównie o przedmioty, czy zagadnienia przygotowujące do pracy jako „pracownika pierwszego kontaktu”, zespołu opiekuńczo- terapeutycznego, opracowywania programów terapeutycznych domów, opracowywania planów adaptacji, czy wspierania. Nie samą pielęgnacja zajmuje się pracownik domu, choć jest ona bardzo ważna i niekiedy pierwszoplanowa. Skończmy, jednak z narzekaniem, niema, to niema i trzeba dać sobie radę. Jako doświadczony praktyk po kilku rozmowach z Kierownikami działów, pracownikami jestem w stanie określić , czy w tej, czy innej placówce zespół działa, czy stanowi tylko formalne ciało. 

             Dobrze działający zespół terapeutyczno-opiekuńczy i wchodzący w jego skład pracownicy pierwszego kontaktu, to autentyczny fundament prawidłowego funkcjonowania domu. Tak fundament, ale jeśli ten fundament będzie słabo wykonany nie będziemy na, nim w stanie zbudować dobrego domu. Ponieważ te cegiełki, czyli pracownicy domu, nie będą stanowić jednolitych ścian, tylko wypadające raz po raz, powodować będą dziury w ścianach i konieczność ciągłego naprawiania. Ale ten dom można podstemplować i podeprzeć, aby się nie rozleciał. Tylko, wtedy właśnie będzie, to bardzo sformalizowana instytucja i działający tylko formalnie zespół, a nie autentyczna formuła pracy. Dyrektor nie będzie występował w roli konserwatora, który wciąż zakleja dziury w ścianach. Zespół działa na podstawie opracowanych przez pracowników pierwszego kontaktu wraz z specjalistami, planach adaptacji, czy wsparcia mieszkańca, a zbiór tych planów stanowi podstawę funkcjonowania domu. Nie ma tu miejsca na indywidualne występy i realizacje mijających się z potrzebami mieszkańców własnych ambicji np. kierownika. Dobrze działający zespół zapewnia właściwą komunikację i wymianę propozycji wynikających z pracy bezpośredniej z mieszkańcem. Wówczas, to wszystkie decyzje , tak np. nie kierownika, dyrektora, ale zespołu są dla wszystkich jasne i oczywiste. Tak naprawdę zespół terapeutyczno-opiekuńczy na bieżąco monitoruje to, co się w domu dzieje, na bieżąco koryguje pracę całego zespołu pracowników. A i kierownicy mają świeże informacje od pracowników, których winni wspierać w ich działaniach, a nie tylko zmuszać do realizacji własnych pomysłów. Mam też propozycje dla dyrektorów, posłuchajcie raz po raz tego o czym dyskutuje się na zespole, jak realizowane są plany wsparcia, a w sumie jak pracuje dom, jego poszczególne cegiełki i zobaczycie wtedy, czy nie wypadają . Nie będę namawiał kolegów i koleżanek  dyrektorów do bycia samemu, pracownikiem pierwszego kontaktu, ja nim jestem i powiem, że mi się to przydaje w pracy. Może budzi kontrowersje u kolegów dyrektorów i w organach kontroli, ale pozwala na zbieranie własnych doświadczeń z zakresu pracy z mieszkańcem w tej roli.

             Choć jest to delikatna materia wymagająca przemyślenia. To się naprawdę przydaje , zapewniam, tym bardziej, że ZTO stanowi doskonały instrument w Kontroli Zarządczej całokształtu pracy z mieszkańcem. Oczywiście, jak wcześniej wspomniałem , chciałem w luźniejszej formie zasygnalizować zalety nie formalnego, a autentycznego funkcjonowania zespołu. O roli i jak powinien przynajmniej w mojej wyobraźni i praktyce funkcjonować zespół terapeutyczno-opiekuńczy piszę w zakładce działu metodycznego Vademecum. Zapraszam jak zawsze do dyskusji i wymiany doświadczeń. Po przeczytaniu całego tekstu, wiadomo już dlaczego takie zdjęcie otwiera ten tekst.

Dlaczego zdecydowałem się na bycie pierwszym kontaktem
5 (1)

                     Długo zastanawiałem się, czy zdecydować się na bycie pracownikiem pierwszego kontaktu, prawo mi tego nie zabraniało. Zawsze prezentowałem, teorię, że jako dyrektor nie powinienem, nim być. Dlaczego? Ponieważ twierdzę, że w tej instytucji, w której żyje tak wiele osób, ta jedna może poczuć się wyróżniona, a inne odrzucone. Jednak, czy tak będzie zależy tylko ode mnie; od mojej rozwagi w traktowaniu mieszkańca.
I mam zapewne rację, kiedy głoszę, że dyrektor nie powinien podejmować się tej funkcji, nie powinien dawać powodów do dyskusji, mieszkańcom, którzy będą mówili, że podopieczny dyrektora będzie miał lepiej, ale czy na pewno lepiej, żyjąc w tej zbiorowości. Może i tak, do dnia dzisiejszego sam reprezentowałem ten pogląd.
Dlaczego, jednak zdecydowałem się? Gdy stwierdziłem, że powinienem to zrobić, kiedy autentycznie, nie licząc na wyimaginowane korzyści wg, ktoś mnie wybierze i o tym przekona. Po drugie teorie, które głoszę będę mógł sam zweryfikować przed swym podopiecznym, zespołem terapeutyczno-opiekuńczym i samym sobą.
                        

           Jak do tego doszło, że złamałem się? Od dłuższego czasu, jako dyrektor zajmowałem się jednym z mieszkańców, szczególnie ze względu na jego podstawowy problem, to jest spożywanie alkoholu niekiedy w nadmiernych ilościach, wspierałem w tym względzie ówczesnego jego pracownika I kontaktu. Musiałem prowadzić z, nim rozmowy, kiedy skarżyli się inni mieszkańcy na uciążliwego będącego pod wpływem alkoholu współmieszkańca. Udawało się, to niekiedy z pozytywnym skutkiem. Okresy niepicia udawało się wydłużać. Życie jest, jednak życiem, nigdy nie ukrywałem, przed nim mego niezadowolenia ze względu na spożywanie alkoholu. Po jednym z zamkniętych leczeń, na które się sam zgłosił, przekazał mi do poczytania swój napisany w trakcie leczenia „Picorys”. Był on wydaje mi się dobrze napisanym” życiorysem picia”, a zarazem życia. Miałem okazję poznać go jako inteligentnego człowieka, który mając ukończone wyższe studia, w trakcie pracy zawodowej, mając ku temu okazje wpadł w pułapkę alkoholową. Leczenie nie przyniosło oczekiwanego skutku, w swym ” picorysie „, bardzo negatywnie według niego oceniał jego przebieg i podejmowane zabiegi terapeutyczne. Trochę w tym było także manipulacji, w której jest on bardzo dobry. Podkreślam, nasze rozmowy nie należały do przyjemnych, rozmawiając z nim wiedziałem, że rozmawiam z człowiekiem chorym, z choroby, której nie zdaje on sobie sprawy. Szanując jego godność jako człowieka, mówiłem mu wprost o jego problemie, nie owijałem nic w bawełnę, mówiłem mu bez ukrywania prawdy co myślę o jego piciu i co myślą o jego nałogu inni.
Bardzo lubił i zawsze cenił sobie rozmowy z psychologiem i właśnie Panią Krysię – psycholog wybrał na swój I Kontakt, jednak Pani Krysia ze względu na zmianę miejsca zamieszkania zmuszona była, odejść z pracy. Pozostała sprawa, kto będzie jego pracownikiem I kontaktu? Wybrał mnie. Argumentował ten fakt, że i tak ja jestem jego powiernikiem i doradcą poprosił mnie, abym się zgodził. Po długiej rozmowie, zadając mu pytanie, Czy wie, co robi? mając na myśli moje poglądy jak z jednej strony zadeklarowanego przeciwnika spożywania alkoholu na terenie domu. Odpowiedział, że wie i zrozumie moje najtrudniejsze posuniecie jako dyrektora w oderwaniu od pracownika I kontaktu, ponieważ mnie ceni i ma do mnie zaufanie. (Czyżby kolejna manipulacja czy szczerość?) 

              Jednak ze względu, na dodatkowe obciążenie czasowe i faktyczne problemy, które mnie czekały, długo zastanawiałem się. Przeważyło, jednak przeświadczenie, że nie jestem tylko jak, by się to wydawało, administratorem domu, ale także jego pracownikiem, człowiekiem od pomagania. I zdecydowałem się. Podczas zespołów terapeutyczno -opiekuńczych, na którym mój podopieczny był omawiany, ja przedstawiałem swe diagnozy  jego problemów , w kontekście realizacji dotychczasowego planu wsparcia. Wszystkie materiały oraz projekty planów z nim uzgadniałem   co potwierdzał mi swym podpisem, zawsze razem byliśmy podczas spotkań zespołu na których był omawiany.   Zawsze towarzyszyła mi niepewność, czy będzie on   trzeźwy i czy dotrzyma danego mi słowa. Z tą kondycją na spotkaniach zespołu bywało różnie, plany realizowaliśmy także różnie, ale jedno co mogę powiedzieć zmieniło się wiele. Mój podopieczny w znacznym stopniu ograniczył picie alkoholu, przerwy między piciem wydłużały się, a ciągi były bardzo krótkie.   Nie było łatwo, tylko że w naszej pracy nigdy nie jest łatwo. Nie można iść na skróty, trzeba cierpliwości i nie można zniechęcać się porażkami. Bo my od razu świata nie naprawimy, ale musimy się starać, to robić. To jest nasze zadanie, które przyjęliśmy na siebie podejmując tę pracę. Zaznaczmy jeszcze, że wszystkie działania podejmowane w ramach tej roli, podejmujemy poza wszystkimi obowiązkami wynikającymi z umowy o prace na swym stanowisku. Wszystkim koleżankom i kolegom pracownikom pierwszego kontaktu, życzę dużo satysfakcji w swej pracy i jak najmniej zwątpień. Pamiętajmy wszystko to czynimy dla dobra naszego mieszkańca. 

 

Czy w naszym kraju są domy starców?
0 (0)

Dlaczego pytam? zaraz odpowiem. Bardzo często słyszę od osób starszych, a jak zabraknie mi sił pójdę do „domu starców”, nie będę swą osobą obciążać dzieci. Ale nie, to zainspirowało mnie do zajęcia się tym tematem.      Przeczytałem apel na Facebooku, aby pomóc młodemu człowiekowi na wózku, by nie musiał iść do domu starców.   Apel ten poparty był artykułem jednej z poczytnych gazet, w której dziennikarz opisał los młodego człowieka, który oczekuje pomocy, ponieważ został sam. Nie będę wnikał w merytoryczną treść tego artykułu. Może kiedyś wrócę do tego tematu, ale dziennikarz trafił na mój bardzo czuły punkt. Ja po prostu jestem wielkim przeciwnikiem nazywania domów pomocy społecznej „domami starców”. Dlaczego?   Inspiracją dla autora działającego w słusznej sprawie była wypowiedź tego młodego człowieka. Może ją zacytuję ” W końcu dałem się wpisać na listę oczekujących. Ale, to przecież jest dom starców, a ja mam dopiero 25 lat! Chciałbym być samodzielny, założyć rodzinę. Tam mieszkają głównie mocno niedołężni ludzie, niektórzy już zupełnie nie kontaktują. Jest kilka młodych osób, ale mocno upośledzonych. A ja chciałbym normalnie żyć i pracować – mówi ……”. A artykuł nosił tytuł: „25-latka na wózku inwalidzkim czeka tylko dom starców”. Może   nazwa    dom pomocy społecznej nie jest za bardzo fortunna, ponieważ przybywa w domach mieszkańców finansujących razem z najbliższymi w, nim pobyt.  Jest lepsza i dla mnie bardziej do przyjęcia, niż „dom starców”, która to nazwa tak naprawdę, jak i opis tego młodego człowieka nie odpowiada w pełni rzeczywistości. Dlaczego poruszam ten temat, powiem, że nie tylko dlatego, że nie lubię tej potocznie używanej nazwy, ponieważ nie oddaje ona rzeczywistego funkcjonowania domów. W społeczeństwie brakuje wiedzy na temat tych instytucji, z tego też względu ludzi mieszkających w domach traktuje się niekiedy jak ludzi drugiej kategorii, a rodziny osób tam mieszkających traktują ten fakt jako coś wstydliwego. Niech przykładem będzie np. fakt skończenia 100, a niekiedy i więcej lat przez mieszkańca, co dla domu jest ważnym wydarzeniem, a rodzina nie wyraża zgody na zaproszenie mediów, czy zamieszenie zdjęcia na stronie internetowej. Odbija się to na kształtowaniu tego prawdziwego oblicza domów.   Największe wrażenie w mediach robią artykuły czy reportaże o różnych nazwijmy, to w cudzysłowu „aferach” w domach. Jestem za pisaniem i napiętnowaniem rzeczy złych, bo środowisko domów nie jest wolne od błędów, które należy niekiedy publicznie piętnować, ale po rzetelnym sprawdzeniu informacji oraz obiektywnym spojrzeniu. Bo sprostowania ukazują się, jeśli w ogóle ukazują w takich miejscach, gdzie nikt nie przeczyta. Takie wydarzenia mają znaczny wpływ na tworzenie wizerunku domów w ogóle, ale także ich odpowiedniego nazywania. Tak na marginesie w chwili obecnej jest bardzo ważne, kto taki dom prowadzi, czy samorząd, czy osoby prywatne. Chociaż te ostatnie, nie mając obowiązku stosowania stałej nazwy nazywają swe domy, Domami Opieki czy Seniora. Ważnym jest, aby jednak w przypadku tych ostatnich domów na pierwszym miejscu stał człowiek, a nie zysk. Kolejną ważną sprawą, która ma wpływ, moim zdaniem na stosowanie tej nazwy, której nie lubię stanowi fakt, że w bardzo małym stopniu istnieje wiedza, że istnieje w naszym kraju siedem typów domów, i nie w każdym typie nasz najbliższy może zamieszkać. Bardzo często zgłaszają się rodziny, bądź dzwonią z pytaniem jak można umieścić w naszym domu członka rodziny dowiadują się, że w naszej miejscowości ze względu na schorzenie nie będzie, to możliwe. Ponieważ nie ma takiego typu domu. Najbardziej rozpoznawalnymi są jedynie domy dla dzieci. Natomiast typy domów dla ludzi dorosłych już się mieszają w społecznej świadomości. Jest tu zasadniczy problem z ich rozmieszczeniem na terenie powiatów czy województw. Był czas, kiedy wiele domów, że względu na brak skierowań zmieniło swój typ. Podziały domów na typy ma swe uzasadnienie, ponieważ w każdym z nich praca z mieszkańcem jest inna, a także inne są potrzeby mieszkańców. I tak mieszkaniec z chorobą psychiczną, może wyrządzić zupełnie nie, dlatego ze chce, ale ze względu na chorobę wiele krzywdy innym mieszkańcom. Jest, to niekiedy mało zrozumiałe dla rodzin, a niekiedy i samych pracowników pomocy społecznej nie pracujących w domach. Pracownicy domów mogą sami stwierdzić, ile zamieszania i problemów może przynieść w domu mieszkaniec nieprawidłowo skierowany. A system kwalifikacji szczególnie lekarskiej u nas kuleje. Nie wszyscy lekarze przywiązują uwagę, gdzie stawiają krzyżyk, przy jakim typie domu. Niekiedy robią, to zupełnie nieświadomie, bo i oni śmiem twierdzić, nie wiedzą, czym naprawdę różnią się określone domy. Niekiedy robią, to pod naciskiem rodziny, która chce mieć swego najbliższego jak najbliżej. I stąd ten młody człowiek, któremu brakuje wiedzy na temat funkcjonowania domów tak je nazywa, nikt mu nie powiedział na pewno w jakim typie domu będzie, że będąc mieszkańcem domu, jeśli stan jego zdrowia mu pozwala może podjąć pracę poza domem i że w domach mieszka wiele młodych ludzi. I tak naprawdę zamieszkanie w domach nie jest dożywotnie, znam mieszkańców, którzy wyprowadzili się z domów do własnych i założyli rodziny. Mało, kto wie, szczególnie młodzi ludzie, że z domu zawsze można zrezygnować i zamieszkać poza, nim. Chociaż według mej wiedzy ta forma mieszkań chronionych dla mieszkańców domów nie wszędzie jest jeszcze rozwinięta. Wiele w tym względzie jest jeszcze do zrobienia, ale powoli się robi, wymaga to znacznych niekiedy nakładów finansowych, fachowców, wolontariuszy. To wszystko się robi, ale nie wszędzie i w różnym tempie. Tylko proszę wyeliminujmy z naszego nazewnictwa „domy starców”, bo to przynosi wiele szkody mieszkańcom domów. Bardziej szczegółowo o typach Domów można poczytać na stronach VADEMECUM pomagajmy -skutecznie.pl. 

 

 

Seks w domu pomocy społecznej tematem tabu. Miłość, przyjaźń tak, ale małżeństwo niekoniecznie
0 (0)

                Do poruszenia tego tematu, skłoniła mnie informacja z 2017 roku, że urzędnicy z Lublina zablokowali strony z słowem „seks” w domu pomocy społecznej dla osób niepełnosprawnych fizycznie. Dostawcą Internetu jest Urząd Miasta, który tłumaczy ten fakt pracami konfiguracyjnymi sieci lub dużym obciążeniem, bo mieszkańcy okupują te strony. Kiedykolwiek porusza się sprawy seksu na terenie domów, zazwyczaj kończy się, to wieloma niedopowiedzeniami. Bo tak naprawdę niewiele jest badań na ten temat właśnie w domach. Lecz nie można powiedzieć, że problem wśród mieszkańców nie istnieje oczywiście jest to sprawa bardzo zindywidualizowana w zależności od typu domu, czy zamieszkujących domy mieszkańców. Seksualność człowieka, a tym samym mieszkańca domu jest czymś naturalnym. Jest, to sprawa biologii i nie będę tu wnikał w szczegóły, bo nie jestem do tego uprawniony. Jednak w wielu przypadkach w domach i nie tylko jest to, po prostu temat tabu. Pomimo wielu lat pracy w domach nie byłem ani nie słyszałem, aby byli inni na dobrych szkoleniach z tego tematu. Owszem, podnosi się te tematy, lecz wykładowcom brakuje może wiedzy, znajomości realiów domów, czy, po prostu odwagi na poruszanie tego tematu. Nie można, jednak stwierdzić, że problem ten nie występuje u mieszkańców domów. Oczywiście, nie na zasadzie pierwszoplanowej potrzeby, lecz jednej z naturalnych indywidualnych potrzeb mieszkańców czy mieszkanek. Potrzeba bliskości z inną osobą i zaspokojenie popędu seksualnego jest, bowiem naturalną potrzebą człowieka w każdym wieku, bez względu na jego niepełnosprawność. 

            W Polsce tego tematu chętnie się unika, z wielu względów. Jednym z nich są na pewno względy kulturowe oraz religijne. W wielu kwestiach głoszonych kiedyś w przeszłości odwaga dyrektorów i życie wiele tematów zweryfikowało. Pamiętam przed wielu laty koedukacyjne domy dla niepełnosprawnych intelektualnie, czy psychicznie nie miały szansy istnienia. A czym, to uzasadniano? Właśnie niekontrolowanym seksem, bo miały się w tych domach rodzić dzieci. I co okazało się to wymyślonym przez przeciwników tego rozwiązania straszakiem. Kiedy względy ekonomiczne, wolne miejsca zmusiły dyrektorów do przyjmowania mieszkańców płci przeciwnej okazało się, że nic takiego nie grozi. Domy koedukacyjne istnieją już lat kilka, a dzieci jakoś się nie rodzą. Mieszkańcy tych domów bardziej preferują potrzebę przyjaźni, bliskości, a nie seksu. Jeśli coś takiego nastąpiło w kraju, to mieszkanka zazwyczaj została wykorzystana przez osobę z zewnątrz domu. Okazało się, że mieszkańcy tego typu domów odczuwają te potrzeby w sposób specyficzny i nie zmierza, to do prokreacji. Piszę o tych sprawach w sposób ogólny, bo to, bowiem tylko blog, a nie publikacja naukowa. Ja zwracam tylko uwagę na problemy. W domach zamieszkiwanych przez osoby pełnosprawne umysłowo, a tylko niepełnosprawne fizycznie oraz ludzi starych, czy w podeszłym wieku problemy, choć niekiedy niedostrzegane występują częściej. I jest to rzecz naturalna wielu publikacjach słyszy się poglądy, że domy pomocy społecznej powinny umożliwiać zaspakajanie wszystkich potrzeb w tym seksualnych. Czy w naszych domach jest to możliwe. Sadzę, że nie. Z wielu względów. Myślę, że najważniejszy jest tu czynnik obyczajowy i religijny. Na pewno nie brak potrzeb, czy ich przytłumienie. W polskich domach, każdy o czymś z tego zakresu wie, ale się o tym nie mówi. Na pewno nie mówi się o potrzebie uregulowań prawnych. Każdy mieszkaniec, a trzeba powiedzieć, że wśród nich są bardzo młodzi musi sobie radzić sam. A jak to robi, czy wewnątrz, czy na zewnątrz wie tylko on i niekiedy pracownicy, którzy przez przypadek w trakcie wykonywania pracy mogą się spotkać z rzeczywistością tego drugiego „życia” domu. Bywają także w domach długoletnie przyjaźnie mieszkańców, kończące lub nie związkiem formalnym lub szybkie związki po niedługiej znajomości. Czy one podyktowane są rozwiązywaniem tego problemu, chyba nie zawsze. Niekiedy szczególnie te szybko formalizowane związki niekiedy przy sprzeciwie rodziny wynikają z innych względów potrzeby bliskości drugiej osoby lub względami materialnymi. Bo partner lub partnerka ma wysoką emeryturę. Prawdę mówiąc, niema nic piękniejszego widząc okazywaną sobie nawzajem miłość dwojga ludzi w starszym wieku. Ale ta prawdziwą, a nie interesowną. 

                  W Domu toczy się normalne życie i w domu jest tak samo, jak w życiu ludzi mieszkających poza domem. Problem powstaje wtedy, kiedy pracownicy w tym szczególnie pracownik pierwszego kontaktu wie, że będzie to bardzo toksyczny związek. Podejmuje się wówczas działania, aby do takiego związku nie doszło. Wszystko, jednak w rękach udzielającego ślubu, księdza czy urzędnika stanu cywilnego. Oni to, bowiem biorą odpowiedzialność za to, że sakramentalne tak zostanie wypowiedziane w pełni świadomie. Miałem taki przypadek, że mieszkaniec chciał zawrzeć związek małżeński z mieszkanką wiele od niego starszą, ale bardzo dementowaną. Rozpoznał się na tym ksiądz, który odmówił udzielenia ślubu, nie rozpoznali się, jednak urzędnicy Urzędu Stanu Cywilnego i wyznaczyli termin ślubu. Tutaj na szczęście dla tej kobiety w odpowiednim czasie odnalazła się córka, która na stałe mieszkała w Kanadzie i pobyt w Polsce rozpoczęła od odwiedzenia matki, Kiedy w rozmowach z tym Panem nic nie wskórała w desperackim rzucie napisała do Sądu wniosek o ubezwłasnowolnienie matki, a kopię zaniosła do USC. Gdyby nie znalazła się córka uczynił, by, to na pewno dom. Wówczas urzędnicy zawiesili decyzję o udzieleniu ślubu do czasu rozstrzygnięcia przez sąd. Pan widząc, że nic z tego nie będzie sam wycofał dokumenty i zrezygnował z zamieszkiwania w domu. Pani decyzją Sądu została ubezwłasnowolniona. Żyła jeszcze kilkanaście miesięcy. Na pogrzebie Pan się zjawił, ale już z inną panią i jej wnukiem, u, której mieszkał. Chodziło mu o mieszkanie poza domem, nasza mieszkanka miała domek, więc gra była warta. Często, jednak mieszkańcy domu nie informując dyrekcji domu, a tak naprawdę, dlaczego mieli, by informować? zawierają ślub i do dyrektora przychodzą dopiero po wspólny pokój.

                 Tak też często bywa. I tak od urzędniczego zakazu oglądania w Internecie seksu przeszliśmy do „domowych” przyjaźni i małżeństw. Chciałem, przez, to pokazać, że żaden zakaz ingerujący w z zakres naturalnych potrzeb człowieka nie zlikwiduje go ani nie wytłumi. Temat ten, czy to się nam lub innym podoba, czy nie istnieje i istnieć będzie. Trzeba tylko odważnych do jego podjęcia, a nie udawania, że zamieszkujący dom ludzie nie mają z tym problemu, a co z dorastającymi nastolatkami i młodymi ludźmi zamieszkującymi w innych typach domów? Może kiedyś powrócę do tego tematu liczę także na dyskusję.