Seks w domu pomocy społecznej tematem tabu. Miłość, przyjaźń tak, ale małżeństwo niekoniecznie

                Do poruszenia tego tematu, skłoniła mnie informacja z 2017 roku, że urzędnicy z Lublina zablokowali strony z słowem „seks” w domu pomocy społecznej dla osób niepełnosprawnych fizycznie. Dostawcą Internetu jest Urząd Miasta, który tłumaczy ten fakt pracami konfiguracyjnymi sieci lub dużym obciążeniem, bo mieszkańcy okupują te strony. Kiedykolwiek porusza się sprawy seksu na terenie domów, zazwyczaj kończy się, to wieloma niedopowiedzeniami. Bo tak naprawdę niewiele jest badań na ten temat właśnie w domach. Lecz nie można powiedzieć, że problem wśród mieszkańców nie istnieje oczywiście jest to sprawa bardzo zindywidualizowana w zależności od typu domu, czy zamieszkujących domy mieszkańców. Seksualność człowieka, a tym samym mieszkańca domu jest czymś naturalnym. Jest, to sprawa biologii i nie będę tu wnikał w szczegóły, bo nie jestem do tego uprawniony. Jednak w wielu przypadkach w domach i nie tylko jest to, po prostu temat tabu. Pomimo wielu lat pracy w domach nie byłem ani nie słyszałem, aby byli inni na dobrych szkoleniach z tego tematu. Owszem, podnosi się te tematy, lecz wykładowcom brakuje może wiedzy, znajomości realiów domów, czy, po prostu odwagi na poruszanie tego tematu. Nie można, jednak stwierdzić, że problem ten nie występuje u mieszkańców domów. Oczywiście, nie na zasadzie pierwszoplanowej potrzeby, lecz jednej z naturalnych indywidualnych potrzeb mieszkańców czy mieszkanek. Potrzeba bliskości z inną osobą i zaspokojenie popędu seksualnego jest, bowiem naturalną potrzebą człowieka w każdym wieku, bez względu na jego niepełnosprawność. 

            W Polsce tego tematu chętnie się unika, z wielu względów. Jednym z nich są na pewno względy kulturowe oraz religijne. W wielu kwestiach głoszonych kiedyś w przeszłości odwaga dyrektorów i życie wiele tematów zweryfikowało. Pamiętam przed wielu laty koedukacyjne domy dla niepełnosprawnych intelektualnie, czy psychicznie nie miały szansy istnienia. A czym, to uzasadniano? Właśnie niekontrolowanym seksem, bo miały się w tych domach rodzić dzieci. I co okazało się to wymyślonym przez przeciwników tego rozwiązania straszakiem. Kiedy względy ekonomiczne, wolne miejsca zmusiły dyrektorów do przyjmowania mieszkańców płci przeciwnej okazało się, że nic takiego nie grozi. Domy koedukacyjne istnieją już lat kilka, a dzieci jakoś się nie rodzą. Mieszkańcy tych domów bardziej preferują potrzebę przyjaźni, bliskości, a nie seksu. Jeśli coś takiego nastąpiło w kraju, to mieszkanka zazwyczaj została wykorzystana przez osobę z zewnątrz domu. Okazało się, że mieszkańcy tego typu domów odczuwają te potrzeby w sposób specyficzny i nie zmierza, to do prokreacji. Piszę o tych sprawach w sposób ogólny, bo to, bowiem tylko blog, a nie publikacja naukowa. Ja zwracam tylko uwagę na problemy. W domach zamieszkiwanych przez osoby pełnosprawne umysłowo, a tylko niepełnosprawne fizycznie oraz ludzi starych, czy w podeszłym wieku problemy, choć niekiedy niedostrzegane występują częściej. I jest to rzecz naturalna wielu publikacjach słyszy się poglądy, że domy pomocy społecznej powinny umożliwiać zaspakajanie wszystkich potrzeb w tym seksualnych. Czy w naszych domach jest to możliwe. Sadzę, że nie. Z wielu względów. Myślę, że najważniejszy jest tu czynnik obyczajowy i religijny. Na pewno nie brak potrzeb, czy ich przytłumienie. W polskich domach, każdy o czymś z tego zakresu wie, ale się o tym nie mówi. Na pewno nie mówi się o potrzebie uregulowań prawnych. Każdy mieszkaniec, a trzeba powiedzieć, że wśród nich są bardzo młodzi musi sobie radzić sam. A jak to robi, czy wewnątrz, czy na zewnątrz wie tylko on i niekiedy pracownicy, którzy przez przypadek w trakcie wykonywania pracy mogą się spotkać z rzeczywistością tego drugiego „życia” domu. Bywają także w domach długoletnie przyjaźnie mieszkańców, kończące lub nie związkiem formalnym lub szybkie związki po niedługiej znajomości. Czy one podyktowane są rozwiązywaniem tego problemu, chyba nie zawsze. Niekiedy szczególnie te szybko formalizowane związki niekiedy przy sprzeciwie rodziny wynikają z innych względów potrzeby bliskości drugiej osoby lub względami materialnymi. Bo partner lub partnerka ma wysoką emeryturę. Prawdę mówiąc, niema nic piękniejszego widząc okazywaną sobie nawzajem miłość dwojga ludzi w starszym wieku. Ale ta prawdziwą, a nie interesowną. 

                  W Domu toczy się normalne życie i w domu jest tak samo, jak w życiu ludzi mieszkających poza domem. Problem powstaje wtedy, kiedy pracownicy w tym szczególnie pracownik pierwszego kontaktu wie, że będzie to bardzo toksyczny związek. Podejmuje się wówczas działania, aby do takiego związku nie doszło. Wszystko, jednak w rękach udzielającego ślubu, księdza czy urzędnika stanu cywilnego. Oni to, bowiem biorą odpowiedzialność za to, że sakramentalne tak zostanie wypowiedziane w pełni świadomie. Miałem taki przypadek, że mieszkaniec chciał zawrzeć związek małżeński z mieszkanką wiele od niego starszą, ale bardzo dementowaną. Rozpoznał się na tym ksiądz, który odmówił udzielenia ślubu, nie rozpoznali się, jednak urzędnicy Urzędu Stanu Cywilnego i wyznaczyli termin ślubu. Tutaj na szczęście dla tej kobiety w odpowiednim czasie odnalazła się córka, która na stałe mieszkała w Kanadzie i pobyt w Polsce rozpoczęła od odwiedzenia matki, Kiedy w rozmowach z tym Panem nic nie wskórała w desperackim rzucie napisała do Sądu wniosek o ubezwłasnowolnienie matki, a kopię zaniosła do USC. Gdyby nie znalazła się córka uczynił, by, to na pewno dom. Wówczas urzędnicy zawiesili decyzję o udzieleniu ślubu do czasu rozstrzygnięcia przez sąd. Pan widząc, że nic z tego nie będzie sam wycofał dokumenty i zrezygnował z zamieszkiwania w domu. Pani decyzją Sądu została ubezwłasnowolniona. Żyła jeszcze kilkanaście miesięcy. Na pogrzebie Pan się zjawił, ale już z inną panią i jej wnukiem, u, której mieszkał. Chodziło mu o mieszkanie poza domem, nasza mieszkanka miała domek, więc gra była warta. Często, jednak mieszkańcy domu nie informując dyrekcji domu, a tak naprawdę, dlaczego mieli, by informować? zawierają ślub i do dyrektora przychodzą dopiero po wspólny pokój.

                 Tak też często bywa. I tak od urzędniczego zakazu oglądania w Internecie seksu przeszliśmy do „domowych” przyjaźni i małżeństw. Chciałem, przez, to pokazać, że żaden zakaz ingerujący w z zakres naturalnych potrzeb człowieka nie zlikwiduje go ani nie wytłumi. Temat ten, czy to się nam lub innym podoba, czy nie istnieje i istnieć będzie. Trzeba tylko odważnych do jego podjęcia, a nie udawania, że zamieszkujący dom ludzie nie mają z tym problemu, a co z dorastającymi nastolatkami i młodymi ludźmi zamieszkującymi w innych typach domów? Może kiedyś powrócę do tego tematu liczę także na dyskusję.