Procedura w domu konieczność czy wybór?
0 (0)

                     Dzisiejszy temat   dotyczy bardzo ważnego aspektu w funkcjonowaniu domu. Co, to są procedury? Procedura to, inaczej postępowanie (rodzaj czynności) lub jeszcze inaczej: przepisy prawne regulujące postępowanie. I tak naprawdę, to chodzi tu o aby wszyscy pracownicy w zasadniczych sprawach ważnych do funkcjonowania domu postępowali jednakowo zgodnie z przyjętymi w domu zasadami. Przestrzeganie procedur jest gwarancją dla dyrekcji domu, że pracownicy przestrzegać będą przyjętych zasad, świadczyć będą usługi na właściwym poziomie, postępować będą jednakowo w różnych sytuacjach. Co, to oznacza dla pracownika? Postępowanie w czasie wykonywania czynności na terenie domu zgodnie z zatwierdzonymi procedurami daje mu gwarancję i pewność, że robi wszystko zgodnie z wewnętrznymi przepisami i nie naraża się na konsekwencje w przypadku np. skargi mieszkańca, czy jego rodziny. Mieszkańcowi, natomiast daje gwarancję, że będzie on traktowany zgodnie z obowiązującymi zasadami i nie jest narażony ani na niesłuszne „wyróżnienie” ani na zganienie za swe postępowanie. Pracownik w sytuacjach trudnych ma prawo i powinien poczytać procedurę i znaleźć sposób wyjścia z sytuacji. Dlatego dobrze opracowane procedury przy udziale pracowników i przyjętym programie funkcjonowania domu przez kierownictwo, to pewny sukces w funkcjonowaniu domu zgodnie z prawem i bezkonfliktowo. A głównie zapewniają dobrą jakość świadczonych usług. Wszelkie certyfikaty jakości jak np. ISO opierają się na dobrze opracowanych procedurach postępowania zapewniających jakość pracy domu. Czego mogą one dotyczyć? jakich sfer działania domu? Praktycznie wszystkich, tylko czy warto mnożyć procedury. Z doświadczenia powiem, że nie warto. Bowiem pogubią się pracownicy, a i szefowie także. Mogą one dotyczyć strategicznych zagadnień w funkcjonowaniu domu. Np. społeczności terapeutycznej , działalności zespołu terapeutyczno-opiekuńczego, Działania pracownika adaptacyjnego / pierwszego kontaktu, przyjęcia mieszkańca do domu, depozytów mieszkańców, obchodów imienin, urodzin  mieszkańców śmierci mieszkańca, sporządzania jadłospisów, zabezpieczenia dowodów osobistych mieszkańców, palenia tytoniu na terenie domu, przekazywania dyżurów i służb, odwiedzin mieszkańców, zakupu, wydawania, posiadania i przechowywani leków przez mieszkańca, zamiany miejsc w pokojach oraz przydzielania pokoi 1- osobowych, przyjmowania skarg i wniosków od mieszkańców i innych osób na działalność domu. Wymieniłem te przykładowe i moim zdaniem niezbędne. Oczywiście, każdy dom opracowuje własne procedury oby one tylko zabezpieczały funkcjonowanie domu. Nie ma wśród wymienionych procedur postępowania medycznego. Czy we wszystkich domach procedury są jednakowe? Wiem, że domy wymieniają się opracowanymi już procedurami. Jednak najgorsze może być to, jak dokonają zmiany nazwy domu i wprowadzają je w życie. Każdy dom jest inny posiada inna infrastrukturę, inną strukturę organizacyjną i mogę zaryzykować innych mieszkańców, pod względem wieku, potrzeb itp. Dlatego nie uważam za nic niewłaściwego, że pomagamy sobie nawzajem, ale przyjmijmy ten pożyczony dokument jako wzór, natomiast przeanalizujmy wszystkie zagadnienia w naszym domu jak powinny one działać i uregulujmy je w nasz sposób według wzorca z innego domu. 

             Procedura świetnie sprawdzająca się w jednym domu, wcale nie musi się sprawdzać w drugim. A znałem z przeszłości przypadki tłumaczenia się podczas kontroli, że jest to procedura z innego domu i tam nie była kwestionowana. Tak mogła nie być, bo tam działała dobrze, a w innym nie może nie działać prawidłowo. Dotyczy, to także materiałów ściąganych z Internetu. Zawsze takie materiały należy traktować jako wzorzec, do napisania własnego dokumentu. Ponieważ zagadnienia mogą się nie różnić, różnić się będą na pewno sposoby realizacji. Czy raz opracowana procedura jest aktualna dożywotnio? I tu odpowiem negatywnie, tak jak zmienia się dom, muszą za nimi zmieniać się procedury. Wynika, to np. z starzenia się mieszkańców, przyjścia nowych z innymi przyzwyczajeniami, którzy dominują w domu, nie powiem już o zmieniających się przepisach i doświadczeniach z realizacji. Nie ma nic gorszego jak praca domu na zasadzie procedura procedurą ważne, że jest, a życie sobie. Dlatego na bieżąco trzeba monitorować aktualność procedur i zmieniać natychmiast co nie jest właściwie regulowane, a przynajmniej raz na dwa lata przegląd i aktualizacja wszystkich procedur. Niekiedy słyszę, że procedury są tak właściwie, bo kontrole ich żądają. Nic bardziej mylnego procedury naprawdę pomagają w naszym funkcjonowaniu. Jeśli je tylko stosujemy, pracujemy z nimi na bieżąco, znamy je i zaglądamy do nich, aby zobaczyć jak w danej sytuacji należy postąpić. Powiem na zakończenie naprawdę warto. Procedury muszą być zatwierdzone przez dyrektora i wprowadzone jego aktem wewnętrznym, czyli zarządzeniem.

Polski system pomocy a opieka medyczna nad mieszkańcem
0 (0)

             Dom Pomocy Społecznej, w polskim systemie nie przewiduje świadczenia usług medycznych. Jest jednym z niewielu, gdzie nazwa typu domu dla osób przewlekle somatycznie chorych, nie gwarantuje innej opieki medycznej mieszkańcowi domu, jaką, by miał mieszkając w domu i pozostając pod opieką rodziny. Tak jest z wszystkimi domami, które chcąc nie chcąc pozostają na garnuszku służby zdrowia i wszystkich jej problemów. Wszystkim wiadomo jaka w chwili obecnej jest nasza służba zdrowia i ta podstawowa i ta specjalistyczna szpitalna. Chcąc uniknąć podwójnego opłacania usług medycznych, nie wysilono się wielce, usunięto z Ustawy o pomocy społecznej zapis, że dom świadczy usługi zdrowotne. Nie zastanowiono się, jak to zrobić, aby dla dobra mieszkańców domów zastosować rozwiązanie, które pozwoli zapewnić mieszkańcom domów godziwa opiekę. A tak w chwili obecnej mają taką sama jak my wszyscy, siedzący i czekający na lekarza p o z, czekający miesiącami do specjalisty.  Minęło już tyle lat od powstania Kas Chorych, a następnie Narodowego Funduszu Ochrony Zdrowia i nic się nie zmienia. Nie znaleziono nowego rozwiązania, które pozwoliło, by na finansowanie usług zdrowotnych przez NFZ kontraktowanych z domem jednym czy kilkoma. Nic takowego się nie dzieje, wyjściem miały być kontraktowe pielęgniarki, wszystkie pracujące w domach pokończyły wymagane kursy opieki długoterminowej i co, NFZ pieniędzy na kontrakty nie ma i nie chce ich podpisywać. A problem, kto ma?, oczywiście dyrektorzy domów, tłumacząc się nie za swoje winy przed rodzinami mieszkańców. Jak może sprawować opiekę nad mieszkańcem dom, którego dyrektor nie ma żadnego wpływu ani możliwości egzekucji od odrębnych podmiotów służby zdrowia. Jak lekarz mu nie podlega, to robi sobie co chce albo przyjdzie albo nie przyjdzie. Odrębną sprawę stanowi opieka szpitalna, nasi mieszkańcy nie są mile widziani w szpitalach, szczególnie ci, którzy nie mają rodzin. Bo jak mają rodziny, to natychmiast po przewiezieniu do szpitala ja powiadamiamy. A jak rodziny nie ma, to my musimy wysyłać pracowników, aby czuwali nad przebiegiem leczenia. Może przytoczę tu indywidualny przypadek, ale zwalający z nóg, kiedy w jednym bądź co bądź Uniwersyteckim Szpitalu, pielęgniarki z oddziału zapytały opiekunkę, kiedy pracownicy z domu, przyjdą umyć mieszkańca. Bardzo często otrzymujemy pytania od personelu szpitalnego, jak my sobie z mieszkańcem dajemy radę u nas. W domu mieszkańcem trzeba się opiekować bez względu na jego zachowania. 

             A w szpitalu, można go wypisać i zalecić kontrole lekarza p o z. I w tym właśnie lekarze szpitalni się specjalizują, jak najszybciej wypisać i kłopot z głowy, a w wypisie jeszcze zapis „wypisano w stanie dobrym”, choć na pierwszy rzut oka widać, że niewielka poprawa, a o odleżynach nie wspomnę… Ale wiedza., że my w domach, nie pozostawimy mieszkańca samemu sobie. O, którego też trudno. I kółko się zamyka. A, kto ma problem? Oczywiście, dyrektor domu, bo jak coś zaniecha, to zostanie bohaterem mediów. A urzędnicy Ministerstwa, Narodowego Funduszu są spokojni, bo w domach dają radę, ale jakim kosztem tego nikt nie liczy. Ten czas poświęcany na załatwianie spraw medycznych, sporządzanie dokumentacji chroniącej nas przed odpowiedzialnością za ewentualne zaniedbanie, leżące po stronie opieki medycznej. Odrębną sprawa, to rodzina, wymuszająca niekiedy coś, co jest w naszej sytuacji służby zdrowia niemożliwe do zrealizowania. 

       Bardzo często obwinia się nas, za pogarszający się stan zdrowia mieszkańca, który wynika z normalnego przebiegu choroby, niekiedy tej najgorszej. Łatwo, bowiem być w roli recenzenta poczynań instytucji, która powinna być przygotowana na realizację całościowej opieki, ale nie może jej realizować, bo nie pozwala na, to obowiązujące prawo i także dobra wola i zrozumienie ludzi odpowiedzialnych za opiekę medyczna, szkoda ze pracującymi poza domem. Nikt sobie nie zdaje sprawy, że dom jako instytucja odpowiada za cały proces opieki i pielęgnacji, a jego elementem są usługi zdrowotne. Szkoda tylko że najbliżsi naszych mieszkańców, zapominają, że to co ich denerwuje w funkcjonowaniu służby zdrowia zgodnie z przepisami denerwuje i nas, bo ma znaczący wpływ na opiekę nad ich rodziną. Podczas pandemii COVID – 19 domy przeszły wielki sprawdzian, jak funkcjonuje opieka medyczna. Dopiero w kryzysowych sytuacjach wojewodowie kierowali do pracy w domach lekarzy i pielęgniarki. Pracownicy domów, jak zawsze sprostali tym ciężkim wyzwaniom. Władza jednak z tego wniosków nie wyciągnęła. Nic się nie zmienia. Przynajmniej nikt nie zapowiada zmian w tym zakresie, 

„Aby się chciało chcieć” -, czyli o aktywizacji mieszkańców domu pomocy społecznej i nie tylko słów kilka.
5 (1)

                      Na wstępie odniosę się do statystyki popularności tematów na mojej stronie pomagajmy – skutecznie.pl. Przez cały rok, rekordy czytelnictwa ma temat: Aktywizacja mieszkańca. Tylko w okresie urlopowym co mnie bardzo cieszy musiał ustąpić miejsca tekstom na Blogu. Dlatego też w takiej formule jak pisałem o poprzednich zagadnieniach potraktuję i to, jedno z ważniejszych w życiu każdego mieszkańca w domu. mieszkańcowi nudzącemu się, nie wiedzącemu co zrobić z czasem przychodzą do głowy różne pomysły. I, to nie zawsze zgodne z wolą współmieszkańców, jak np. zasiadanie i popijanie alkoholu, by czas szybciej biegł. Całość tego zagadnienia sprowadziłem do stwierdzenia,” aby się chciało chcieć”. Powinno się tu zadać pytanie, Komu ma się chcieć? Odpowiedź jest dla mnie prosta mieszkańcom domu, ale także wszystkim pracownikom domu zaangażowanym w proces wspierania mieszkańca. Nie tylko terapeutom. I wiem, co mogę usłyszeć, ale oni są zatrudnieni po to, aby organizować czas mieszkańcom. Zgadza się są oni po to, tylko nie ma ich tylu, aby byli w wystarczającej ilości przez cały niezbędny czas oraz tydzień. Jest, to dom a w domu także pozostali pracownicy powinni się wspierać w swych działaniach, bo są to działania nakładające się na siebie. Ale co robić ma mieszkaniec, organizować czas samemu, uczestniczyć w czasie organizowanym przez terapeutów zajęciowych, czy organizować go wspólnie z terapeutami innym współmieszkańcom. A, czy tylko z terapeutami? I tutaj pojawia się kolejny problem, a zarazem pytanie, kto powinien uczestniczyć w aktywizowaniu mieszkańców? oraz organizowaniu, im także czasu wolnego. Jeśli jest to dobrze zorganizowany dom, z uzupełniającymi się w procesie wspierania pracownikami, to problem nie istnieje. W przeciwnym wypadku wystąpi na pewno lub już istnieje, ale my tego nie dostrzegamy, szczególnie jego przyczyny. Jaki on będzie na pewno wielowątkowy, od złej atmosfery wśród mieszkańców, konfliktów, do problemów zdrowotnych. Podstawą podejścia do tego zagadnienia jest typ domu oraz stany psychofizyczne mieszkańców. 

               Dlatego też wg mnie, tak ważnym jest, aby opracować w każdym domu „program terapeutyczny”, w którym praktycznie, a nie schematycznie ustali się Grupy terapeutyczne, do których przypisane zostaną odpowiednie formy pracy z mieszkańcem. Szczególnie ważni będą tutaj realizatorzy tego programu oraz konkretni mieszkańcy w zależności od ich możliwości psychofizycznych. Ponieważ żaden mieszkaniec nie powinien być pozostawiony w tym zakresie samemu sobie. Dotyczy, to szczególnie mieszkańców leżących, z utrudnionym kontaktem, dla których jedynym zajęciem i kontaktem z pracownikami domu, może okazać się czas wykonywania czynności pielęgnacyjno – opiekuńczych, czy karmienia, a tak naprawdę pozostaje mu telewizor i patrzenie w sufit. Każdy mieszkaniec, który odbiera jakiekolwiek bodźce zewnętrzne powinien je otrzymywać, w takiej formie i ilości jaką akceptuje dając informację zwrotną w sposób, symboliczny znany pracownikom stale z, nim pracującym, gest, mimika twarzy itp.  Oczywiście, wszyscy szukają w każdym podejściu do aktywizacji mieszkańców sposobu w, jaki to robić. I niestety nie znajdą gotowej recepty, w żadnym podręczniku czy materiale na ten temat. Znajdą sposoby, metody, czy będą one skuteczne w stosunku do indywidualnego mieszkańca? powiem, że nie. Może stosując metodę „chybił trafił „coś się przyda. Ale, czy tak powinno być? Trzeba tu mieszkańca poznać, a ten proces zaczynamy od chwili odwiedzenia go w jego miejscu zamieszkania przed przyjęciem do domu, poprzez okres adaptacyjny. Na pewno metodą nie jest przymuszanie mieszkańca np. poprzez zamykanie drzwi do pokoi w ciągu dnia, aby nie mieli się, gdzie podziać i poszli na terapię. Dowiedziałem się o tej pseudo metodzie na Facebooku. To nie metoda i ci, co to robią nie tylko łamią prawa mieszkańca co do wyboru sposobu i stylu życia, ale prawa człowieka, uważam, że nie powinni pracować w domu. 

                 Sami sobie odpowiedzmy, czy lubimy jak nas się do czegoś zmusza, czy jesteśmy szczęśliwi, kiedy musimy w naszym prywatnym domu wykonywać czynności, których nie cierpimy. Nie na pewno nie jesteśmy. A mieszkaniec domu, się od nas czymś różni, powiem nie, mieszka on w innym domu, ale człowiekiem jest takim samym, może trochę zmieniony toczącą go chorobą. Dlatego tak istotną według mnie rolę może w całokształcie pracy z mieszkańcem odegrać może dobrze opracowany i stale aktualizowany program terapeutyczny domu. Nie będę się w niego wgłębiał, bo szczegóły można znaleźć na Stronie, podział na Grupy powinien być podstawą pracy nie tylko terapeutów zajęciowych, ale wszystkich pozostałych pracowników. W trakcie realizacji tego programu, ważną rolę zajmie współdziałanie terapeutów zajęciowych z fizjoterapeutami w zakresie usprawniania mieszkańca. Opiekunów, którzy w trakcie wykonywania czynności pielęgnacyjnych, poprzez aktywizowanie do wykonywania pewnych czynności samodzielnie przez mieszkańca, utrwalać będą w ten sposób przywrócone umiejętności przez kolegów i koleżanki. To samo dotyczy np. utrwalania i ciągłych ćwiczeń przez pozostałych pracowników, a zapoczątkowanych np. przez logopedę. Nie uda się realizacja całości takiego Programu bez współdziałania wszystkich pracowników, tak jak w każdej innej dziedzinie życia domu. Indywidualne działania nie zawsze są wskazane, a jeśli występują, to muszą wynikać z programu. Tutaj też liczy się praca zespołowa. To ze sprawa aktywizowania jest ważna, jestem przekonany. Ponieważ pracownicy domów poszukują wiedzy na ten temat. Nie ma jej za wiele, jak na każdy temat funkcjonowania domów. Nie o gotowe recepty tu, jednak chodzi, Ja bym bardziej położył nacisk na to, aby pracownikom bez względu na stanowisko” chciało się chcieć” i podchodzili do tej pracy zespołowo rozumiejąc jej znaczenie dla funkcjonowania domu, a przede wszystkim zaspakajania potrzeb jego mieszkańców. Bo oni są najważniejsi. 

Jak dobrze mieć krewnego w domu pomocy społecznej
5 (1)

                             Nie jest to problem nowy, jest znany pracownikom domów od lat, szczególnie pracownikom socjalnym. Oczywiście, nie należy generalizować sprawy, bo byśmy skrzywdzili wiele rodzin bliższych i dalszych, odwiedzających systematycznie swych krewnych w domu, dbających czy im czegoś nie brakuje i pytających w czym można pomóc. Ja chciałem zając się być może marginesem, wcale nie małym, który jak tylko może, wykorzystuje swych krewnych przebywających w domu pomocy. Często zastanawiamy się, kto tak naprawdę powinien stać na straży finansów mieszkańca. Rodzina czy pracownicy domu. 

             Zasady odpłatności są dwojakie, na tzw.   starych zasadach mieszkaniec płaci 70% swoich dochodów, a 30% wpływa na konto depozytowe, jeśli tego mieszkaniec życzy lub przynosi mu listonosz, przy nowych zasadach jest, podobnie tylko tą pozostała kwotę dopłaca gmina lub rodzina. I tam, gdzie dopłaca rodzina, problem nie istnieje. Jednak sponsorów dla swej rodziny wśród mieszkańców nie brakuje, świadomie i mniej świadomie. Nie liczą się z tym, że zabraknie, im na leki i inne dopłaty przewidziane przepisami. Jedno mają zapewnione na pewno, jedną wizytę rodziny w miesiącu, zaraz po otrzymaniu od listonosza renty. I wiemy wtedy dobrze, że ci, którzy systematycznie po wypłacie odwiedzają swego krewnego przychodzą po pieniążki. Najczęściej tłumaczą swym krewnym, „bo i tak Ci zabiorą”, tzn. zabierze dom. Co jest totalną bzdurą. Ostatnio bardzo rozpowszechnił się zwyczaj tzw. notarialnych upoważnień, do dysponowania środkami mieszkańca. Dlaczego o tym piszę, bo trudno, to zjawisko zrozumieć, kto jak kto, ale rodzina powinna zadbać, aby swemu krewnemu bliższemu lub dalszemu nic nie brakowało. A, wtedy mamy pytania; czemu tak drogo? a czy te leki są potrzebne? niedawno kupowałem. Pracownik domu stoi na pozycji żebrzącego dla mieszkańca, aby zapewnić mu to, co potrzeba i ma na, to swoje pieniądze. Najczęściej w takich przypadkach w roli obrońcy podopiecznego przed tzw. wyzyskiem stają pracownicy, a w skrajnych przypadkach kończy się to u dyrektora. Kiedy rodzina przychodzi na skargę. I co najgorsze nie może nic w tej sprawie załatwić. Problem pieniędzy mieszkańca jest bardzo drażliwy, Dlatego też tak precyzyjne, konsultowane są z prawnikami Procedury postępowania w różnych przypadkach. Z mej praktyki zawodowej mógłbym podać wiele przypadków, tych naprawdę skrajnych, kiedy jest to robi się to w sposób powiem ostro bardzo bezczelny. Kiedy wymaga się od nas przygotowania mieszkańca do wizyty notariusza, poprzez ćwiczenie u mieszkańca z demencją, aby powiedział swe imię i nazwisko oraz inne dane. Odmawiamy kategorycznie tego. Kiedy dzwoni dalszy krewny i prosi, aby przygotować z konta cioci pieniądze, bo obiecała mu ona sfinansować sztuczną szczękę (ok. 2 tysięcy). I cóż mamy robić, odmawiamy, bo wiemy, że to co zostanie na koncie depozytowym cioci nie starczy jej na leki. Oczywiście, jeśli ciocia – mieszkanka się nie da nam przekonać musimy jej te pieniądze wypłacić. Można, by przytaczać wiele tu przykładów, ale czy tak naprawdę, to coś zmieni, chociaż wprost mówimy o tym na spotkaniach z rodzinami. Jedynym sposobem tj. stawać w obronie mieszkańców, a tam, gdzie stan zdrowia tego wymaga występować z wnioskiem do Sądu o ubezwłasnowolnienie. Przynajmniej nad finansami ma wtedy pieczę opiekun prawny ustanowiony przez Sąd i wydający środki mieszkańca pod jego kontrolą. Liczba wniosków o ubezwłasnowolnienie mieszkańca znacznie wzrosła jak na ten typ domu, inaczej to bywa w domach dla osób chorych psychicznie czy upośledzonych intelektualnie. To nie są jedyne bulwersujące nas fakty związane z finansami mieszkańca, które nas   wprawiają w zakłopotanie, zadając pytanie jak tak można? Wiele rodzin załatwia, to przed przyjściem mieszkańca do domu, załatwiając upoważnienie notarialne, czy wzięcie kilku kredytów na tę osobę, bo wiemy, że ona sama, by ich nie wzięła. Coraz więcej pojawia się nam mieszkańców z zajęciami komorniczymi i co, wtedy stratę ponosi dom, bo komornik zajmuje kwotę z odpłatności. 

                     Niektórzy mieszkańcy nigdy nie spłacą zaległości z tego powodu. Kolejna grupa, to osoby z rodziny pojawiające się wtedy, kiedy po śmierci małżonka można coś zyskać od cioci. Kiedy mieszkali w domu obydwoje nikt ich na oczy nie widział, kiedy zmarł wujek i prosiliśmy o zajęcie się pochówkiem wszyscy odmawiali i na pogrzebie po latach poznali ciocię. A teraz widząc często zapominająca się ciocię są nad wyraz opiekuńczy. Czyżby sumienie ich ruszyło? Odwiedzają i co najważniejsze stawiają wymagania nie sobie, aby nadrobić stracone lata, ale domowi, bo ciocia musi mieć super. Tak jak my byśmy o tym nie wiedzieli. I dotychczas ciocia z wujkiem tak mieli, a teraz ciocia będąc sama będzie miała tak samo. A my wiemy, o co w tym wszystkim chodzi, ciocia ma sporo pieniędzy na depozycie, a może uda się sporządzić testament i wykiwać resztę uprawnionych do spadku. Powiem szczerze, że zrozumiałbym, to kiedy by chodziło o wielkie pieniądze, ale ile może uzbierać sobie mieszkaniec domu.  I tak mógłbym pisać bez końca, po tylu latach pracy, ale, czy to coś zmieni. Czy ruszy sumienia tych rodzin, którym jak ja, to nazywam oczy przed zauważeniem bliskiej osoby przysłaniają złotówki. Wiele osób podejrzewa, że pieniądze mieszkańca zabierze dom, niestety jest w błędzie, pozostawione rzeczy i pieniądze otrzymują wyłącznie spadkobiercy z sądownie orzeczonym spadkiem, a gdy nikt się nie zgłosi wpłacamy je do depozytu sądowego. Nie wyrażamy, także zgody na zapisywanie jakiegokolwiek majątku na rzecz domu. I nikt naszego zdania nie zmieni. A pytanie, kto powinien tak naprawdę dbać o finanse mieszkańca, pozostaje otwarte. Chociaż my te odpowiedź znamy na pewno nie pracownicy domu tylko najbliżsi, dlaczego, więc niekiedy bywa odwrotnie? Nie odpowiem teraz na, to pytanie może kiedyś poznam tę prawdę.